Blog

„Słonka jak na lekarstwo, a powietrze nie czystsze niż w Polsce – wiem, bo mieszkałam na Islandii 7 lat”

Tym razem też miałam nie reagować, bo zazwyczaj tego nie robię. Po kilkunastu latach blogowania po prostu mi się nie chce i uważam, że wchodzenie w tego typu „dyskusje” w sekcji komentarzy z obcymi osobami jest całkowicie bezsensowne i absolutnie do niczego nie prowadzi. Ale tym razem stanę w obronie Islandii.

Tak więc będzie o dwóch ciekawostkach związanych z Islandią, jak i bezmyślnym komentowaniu, które nie ma na celu szerzenia wiedzy, udzielenia konstruktywnej krytyki, czy po prostu normalne poprawienie kogoś, a obrażenie osoby, która ma na dany temat inne zdanie, czy doświadczenie. W przypadku, o którym dziś piszę nawet nie ma miejsca na subiektywną opinię, ponieważ dotyczy ona praw natury. Ale wyszłam na tą, która „gada głupoty”.

Brak słońca to norma

A zaczęło się od tego:

Hejka! Powiem Wam taką ciekawostkę, którą bardzo szybko się zauważa, kiedy się przylatuje do Islandii. A mianowicie, słońce tutaj dużo bardziej razi niż w Polsce. Oświetlenie dzienne jest takie dużo bardziej jasne, wręcz rażące, a w Polsce ja mam wrażenie, że to słońce jest takie bardziej stłumione, bardziej żółte, bardziej takie łagodne, niż tutaj. No i właśnie nawet zimą, jest konieczność noszenia ciemnych okularów. I ja na przykład mam, teoretycznie zwykłe okulary na moją wadę, ale jednak ze ściemniającymi się szkłami i to jest naprawdę genialne rozwiązanie tutaj dla mnie, kiedy żyję w kraju niby zimnym, a jednak słońce tak razi i tak pali, że no bez okularów nawet zimą jest ciężko, trudno. I stąd też ta moja lwia zmarszczka – od tego arktycznego słońca.

  • czyli nagranej przeze mnie rolki na naszej facebookowej stronie Nasza Islandia (link do rolki), którą wyświetliło 25 tysięcy osób. Wśród nich była pani Renata, która skomentowała ten filmik następującymi słowami: „Słonka tam jak na lekarstwo”, a następnie, że w Islandii „brak słońca to norma”. I przeczytawszy te słowa pomyślałam sobie, że pewnie pani Renata nigdy do Islandii nie przyleciała, ale jednak nie, była, a co więcej mieszkała w tym kraju, aż siedem lat! Przyznała to w kolejnym komentarzu, a ja zdążyłam przejrzeć publicznie przez nią udostępnione fotografie. Spora ich część faktycznie pochodzi z Islandii, a co najzabawniejsze w zdecydowanej większości ze słoneczną pogodą w tle!

Natomiast ci, którzy obejrzeli moją rolkę ze zrozumieniem, to wiedzą, że wcale nie mówiłam o ilości słonecznych dni w ciągu roku w Islandii, a o tym, że Islandia – kraj kojarzący się z zimnem i ciemnymi dniami zimą – też wymaga posiadania ciemnych okularów nawet zimą! Bo podczas ładnej, słonecznej pogody, arktyczne słońce Islandii potrafi oślepiać, co z resztą pani Renata doskonale wie, bo na wielu zdjęciach z Islandii ma na oczach właśnie okulary przeciwsłoneczne. Czy gdyby w Islandii „słonka było jak na lekarstwo”, to w ogóle ktokolwiek mieszkający w tym kraju pomyślałby o posiadaniu okularów przeciwsłonecznych?

Tak więc moi drodzy podróżnicy pamiętajcie, aby lecąc na Islandię zabrać ze sobą zarówno okulary przeciwsłoneczne, jak i krem z filtrem, ponieważ z racji położenia wyspy w strefie podbiegunowej, czyli gdzie promienie słoneczne padają pod mniejszym kątem, mamy tu palące słońce!

Usytuowanie Islandii w strefie podbiegunowej powoduje również zjawisko białych nocy latem, co oznacza, że od maja do lipca noce w Islandii są jasne – przy ładnej pogodzie wręcz słoneczne. Zimą natomiast (listopad-styczeń) słońca faktycznie jest niewiele (choć nigdy nie jest całkowicie ciemno), a w niektórych regionach Islandii przez kilka tygodni w ogóle go nie widać, ponieważ stosunkowo wysokie góry fiordów je zasłaniają. Natomiast nie doświadczamy tu ani nocy, ani dni polarnych, bo do bieguna mamy jeszcze kawałek. Warto też tutaj dodać, że zarówno wschody, jak i zachody słońca są w Islandii bardzo długie.

I teraz popatrzcie tylko na długości trwania dnia (podane w formacie godziny:minuty) w poszczególnych miesiącach w Reykjaviku (źródło: timeanddate.com):

21 stycznia: 5:56
21 lutego: 9:14
21 marca: 12:24
21 kwietnia: 15:48
21 maja: 19:05
21 czerwca: 21:08
21 lipca: 19:04
21 sierpnia: 15:42
21 września: 12:21
21 października: 9:07
21 listopada: 5:52
21 grudnia: 4:07

Oznacza to, że przez tyle godzin jest szansa, aby w ciągu dnia świeciło nad Islandią słoneczko! Jednak oczywiście, że trzeba jeszcze pamiętać o bardzo ważnym składniku pogody, jakim jest zachmurzenie, które w Islandii owszem, jest bardzo wysokie, ponieważ w skali miesiąca może to być – głównie nad wybrzeżem – nawet większość dni (choć równie dobrze może być na odwrót). Natomiast nie oznacza to, że w każdy pochmurny dzień ściągamy okulary przeciwsłoneczne, bowiem przedostające się przez grubą warstwę chmur promienie słoneczne wciąż są bardzo silne, a u wrażliwych osób mogą powodować migrenowe bóle głowy.

A z życia wzięte to powiem Wam, że już od lutego, kiedy dzień ma standardową długość i słońce świeci nieco wyżej, nasz synek strasznie zaczyna na nie narzekać. On bardzo nie lubi islandzkiego (bardzo mocnego!) słońca i koniecznością był dla niego zakup okularów przeciwsłonecznych. My też zawsze mamy je pod ręką, zawsze w samochodzie, bo kierowanie autem bez nich jest okropnie męczące. Co więcej nasz salon wychodzi na południową stronę, więc słońce mamy w mieszaniu przez cały dzień, przez co bardzo się u nas nagrzewa. Z jednej strony to jest super, uwielbiam to, ale z drugiej i tak bardzo często zasłaniamy okna, bo słońce to oślepia i utrudnia patrzenie choćby w ekran telewizora, czy komputera. A gdybyśmy do tego zapomnieli uchylić oka, to zrobiłby się u nas okropny zaduch. I tak jak w powyższym filmiku powiedziałam, zauważyłam, że od islandzkiego słońca zaczęłam się dużo bardziej marszczyć, przez co lwia zmarszczka stała się u mnie stosunkowo szybko dużo bardziej wyraźna. Ach, no i dacie wiarę, że z miesiąc temu zakwitła mi pokrzywa, której nawet nie trzymałam na parapecie? Jak to możliwe, że w Islandii cokolwiek kwitnie (nawet zimą!), skoro wg pani Renaty „brak słońca to norma”?!

Dyskusja na temat ilości słonka w Islandii z panią Renatą była dla mnie mocno z przymrużeniem oka. Każda z nas – w zależności od miejsca i czasu zamieszkania – mogła doświadczać zupełnie innej pogody. Pani Renata mogła mieć więcej pochmurnych dni niż my lub nie korzystać ze słonecznych.

I na przykład często my, mieszkańcy Reykjaviku, zazdrościmy tym, którzy mieszkają w Akureyri, czy na wschodzie Islandii lata, bowiem zazwyczaj mają oni wówczas dużo lepszą pogodę. Na północy i wschodzie Islandii mnóstwo słońca, krótki rękawek, a w stolicy pochmurno i ulewa za ulewą.

A najgorsze lato, które doświadczyliśmy w Reykjaviku na przestrzeni ostatnich lat miało miejsce w roku, w którym urodził się nasz synek, czyli w 2018. Czerwiec był paskudny, lało codziennie przez parę tygodni, a gdy wreszcie zrobiła się ładna, słoneczna pogoda, szef Damiana dał swoim pracownikom wolne, by mogli z niej skorzystać. Tak więc nie dziwię się osobom, które w tamtym czasie odwiedziły Islandię narzekały na pogodę i w ogóle zapamiętały ten kraj, jako ponury. Ale kolejne lata były już ładniejsze.

My – jak stali czytelnicy dobrze wiedzą – dużo podróżujemy po całej Islandii. Od lat robimy fotografie, nagrywamy filmy i w zasadzie dzięki temu doskonale  wiecie, jaką pogodę w danym czasie doświadczamy, także już mi się nie chce wchodzić w statystyki zachmurzenia/nasłonecznienia Islandii.

Zakańczając tę część, to tak, potrafimy mieć w Islandii dużo słońca, które jest oślepiające, męczące, palące, którego ma się dość, bo… również psuje zdjęcia! I tak, mnóstwo dni mamy pochmurnych, podczas których marzymy, by choć na chwilę na niebie pojawiło się słonko. Ale „brak słońca to norma” w Islandii jest po prostu nieprawdą – astronomiczno-geograficzno-kilmatyczną nieprawdą.

Powietrze wcale czystsze nie jest

Natomiast, gdy przeczytałam kolejny komentarz pani Renaty na temat czystości powietrza w Islandii, zorientowałam się, że tu nie chodzi o subiektywne odczucia, tylko czepialstwo i krytykę Islandii, gdzie się da. Bo, jak można napisać, że jakość powietrza w Islandii wcale lepsza nie jest niż w Polsce?

Po siedmiu latach mieszkania w Islandii pani Renata nie zauważyła różnicy na przykład w gęstości zaludnienia, wielkości i rodzaju przemysłu, istnieniu i korzystaniu z odnawialnych źródeł energii, a także klimacie Islandii, który charakteryzuje się porywistymi wiatrami, które błyskawicznie oczyszczają powietrze? Przecież wystarczy spojrzeć na dostępne w Internecie światowe mapki ze wskaźnikami jakości powietrza (poniżej aktualne zrzuty z Airly).

„Bo o tym czystym powietrzu to głupoty gadasz ludziom” – tylko, w którym momencie ja cokolwiek powiedziałam o jakości powietrza w komentowanym filmiku? W żadnym. Ale fakt, ja w ogóle bardzo często mówię o tym, że wysoka jakość powietrza w Islandii była dla mnie jednym z głównych czynników, dlaczego w ogóle przeprowadziłam się do tego kraju. Pochodzę z Krakowa, jednego z najbardziej zanieczyszczonych polskich miast, więc różnicę czuję ogromną. Zdrowotnie mam się dużo lepiej w Reykjaviku, a chorując na serce, jest to dla mnie sprawa wręcz kluczowa. Zresztą, czy ja nie mam prawa mieć choćby subiektywnego odczucia, że to właśnie w Islandii oddycha mi się lepiej? Co ma do tego długość mieszkania w kraju?

A wiecie, kiedy w Islandii jest zanieczyszczone tak bardzo, jak w Krakowie? W Nowy Rok, kiedy Islandczycy mają bzika na punkcie strzelania fajerwerkami. A wiecie, kiedy w Islandii będzie powietrze bardziej zanieczyszczone niż w Krakowie? Wtedy, kiedy na przykład wybuchnie Katla.

Podsumowując część drugą – „o czystym powietrzu głupoty gadam” i jak widać… potwierdzają je mierniki jakości powietrza…

Pięknego dnia wszystkim! My w ten weekend mamy zero słońca! 🤡

P.S. Dżizas, nie wierzę, że napisałam ten post. 😆 Ale z drugiej strony myślę, że czasem będę w takiej formie odpowiadać na komentarze – zwłaszcza, że na ich podstawie mogę przekazać coś ciekawego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *