Gdy nadchodzi okres Świąt Bożego Narodzenia, Islandczyków zalewa wielka, coroczna powódź… książek! Jólabókaflóð, to islandzka tradycja związana z wydawaniem i kupowaniem książek oraz wręczaniem ich w świątecznym prezencie. Już w listopadzie książki zaczynają się wylewać nie tylko z półek księgarni, ale również sklepów spożywczych. Przyjrzyjmy się temu zwyczajowi bliżej!
Doskonale pamiętam, jak w pierwszym roku naszej emigracji z dużą uwagą obserwowałam to, co się każdego dnia dzieje na Islandii. Interesowałam się zachowaniami Islandczyków, próbowałam zrozumieć podłoże ich mentalności, zwyczaje, tradycje. Bardzo ciekawiły mnie wszystkie święta, jak je celebrują i jakie wyjątkowe wydarzenia obchodzą. Przylecieliśmy do Islandii na jesień, więc stosunkowo szybko przyszło Halloween i Święta Bożego Narodzenia. Najbardziej, co nas zaskoczyło, a może bardziej zainteresowało, w tym okresie pomiędzy jesienią a zimą, to było to, że nagle w naszym sklepie spożywczym, jego pracownicy zaczęli rozstawiać wielkie stoły, a na nie wykładać dziesiątki, a raczej setki książek. W pierwszej chwili pomyślałam, że może to jakaś akcja charytatywna, współpraca z jakąś księgarnią albo po prostu jakaś wyjątkowa wyprzedaż. W końcu dowiedziałam się, że na Islandii od dziesiątek lat obchodzi się tzw. Jólabókaflóð, czyli świąteczną powódź książek.
Ta książkowa powódź polega na tym, że na kilka tygodni przed Świętami Bożego Narodzenia, islandzkie wydawnictwa publikują bardzo dużo nowości książkowych. To jest właśnie ten moment w roku, kiedy kupuje się najwięcej książek i nie tylko dla siebie, ale również (jak nie przede wszystkim?) na zbliżające się święta dla bliskich osób. W tym czasie nie tylko księgarnie mają ich więcej, ale również pojawiają się one (właśnie na takich wyjątkowych, wielkich stołach) w najróżniejszych sklepach, w tym spożywczych, jak Hagkaup i Bónus. Tak, aby każdemu Islandczykowi było z książkami po drodze. Każdego roku pojawia się również katalog z nowymi książkami, który możesz zobaczyć tutaj: Bókatíðindi.
Okazuje się więc, że idealnym islandzkim prezentem świątecznym jest książka, do której można dodać np. dobrą czekoladę, zabawny kubek, opakowanie kawy, przyjemnie pachnącą świeczkę i cieplutki kocyk – czyli idealny zestaw na spędzanie miłych wieczorów, w tym ‘ponurym’, zimowym okresie.
Tradycja wręczania książek na Święta Bożego Narodzenia rozpoczęła się pod koniec II wojny światowej, kiedy to w 1944 roku Islandia uzyskała niepodległość od Danii. Było wtedy dosyć biednie, wszystko było drogie i brakowało towarów. Jednak było dużo papieru, który był niereglamentowany. I właśnie to było przyczyną zainteresowania książkami.
Islandczycy, to faktycznie bardzo oczytany naród i bardzo często się słyszy o tym, że czytają dużo książek i też sami publikują swoje. Dodatkową ciekawostką jest to, że w 2011 roku Reykjavik został uznany za Miasto Literatury UNESCO.
Na koniec powiem Ci, że od zawsze na Islandii podobały mi się ichniejsze księgarnie. Książek mają naprawdę bardzo dużo i nieraz spędzałam długie godziny, przeglądając, co ciekawszą. Niestety książki na Islandii są drogie, czasem bardzo drogie i nawet proste książeczki dla dzieci, w przeliczeniu na złotówki, kosztują po kilkadziesiąt złotych. Wracając jeszcze do samych księgarni, to szczególnie lubię Eymundsson, czyli najstarszą na Islandii księgarnię (z 1872 roku), która swoim dzisiejszym asortymentem i stylem bardzo przypomina mi nasz polski Empik. W niektórych punktach w Eymundssonie znajdują się również kawiarnie, a kawa i książka to dla każdego Islandczyka połączenie idealne – dla mnie również!