Spacer z psem to, wydawałoby się, czynność uniwersalna. Bierzemy smycz, psa (to ważne) i wychodzimy. Ale okazuje się, że nawet taki zwyczajny spacer może obnażyć ciekawe różnice kulturowe. Zwłaszcza gdy porównamy zachowania Polaków i Islandczyków.
W Polsce, jak pies podbiegnie do przypadkowego człowieka, to reakcje są raczej na luzie. Ot, pies to pies, podchodzi, obwącha, może nawet lekko zaszczeka. Właściciel często wtedy rzuca w przestrzeń klasyczne:
– „On nic nie zrobi!”,
albo z uśmiechem:
– „On się tylko chce przywitać!”
I to wszystko. Pies wraca do właściciela, człowiek idzie dalej.
A w Islandii? Tu już zupełnie inna bajka.
Islandczyk, którego pies tylko pomyśli, żeby podbiec do obcej osoby, już z daleka zaczyna pokrzykiwać:
– „Przepraszam! Tak mi przykro! Wszystko w porządku? Nie przeszkadza ci mój pies? Przepraszam, przepraszam, przepraszam!”
I biegnie, zawstydzony, z wyrzutami sumienia.
Wydaje się, że Islandczycy naprawdę mają wewnętrzną potrzebę nieprzeszkadzania nikomu i nieingerowania w czyjąś przestrzeń. Tak więc jeśli ich pies złamie tę niewidzialną barierę prywatności i zaczepi kogoś – czyli po prostu podejdzie, często z merdającym ogonem, by tylko się przywitać – to właściciel natychmiast dostaje mikroataku paniki i z całego serca przeprasza.
Polacy są bardziej „wyluzowani”, jeśli chodzi o ludzko-psie interakcje, a Islandczycy bardziej przejęci – ale obie postawy mają swoje uroki. U pierwszych: „Nie ma problemu, pies to też człowiek”, a u drugich: „Przepraszam, że mój pies w ogóle śmiał istnieć w tej samej przestrzeni co pan/pani”.
I właśnie dzisiaj podczas spaceru wpadłam na pomysł, aby tu o tym napisać, ponieważ na świeżo mieliśmy to idealne porównanie.
Spotkaliśmy dwa psy. Jeden z polskimi właścicielkami, który puszczony ze smyczy podbiegł do nas i zaczął nas obskakiwać – również naszego siedmiolatka, którego oblizał i lekko potrącił. Piesek wesoły, chciał się bawić, ale jednak, trzeba było się mocniej trzymać na nogach i chronić synka, by go nie przewrócił, a ten się go trochę przestraszył. Piesek wysmarował nas nosem, łapkami, no trudno mieć mu cokolwiek za złe – kochamy pieski! Natomaist właścicielki (Polki) w ogóle nie zareagowały, poszły dalej, komentując tylko do siebie, że pies oblizał dziecko.
Od razu się z Damianem do siebie uśmiechnęliśmy porozumiewawczo, dając sobie znać, jak bardzo różnią się polscy od islandzkich właścicieli. Niby nic takiego, a jednak.
Drugi napotkany piesek również spuszczony ze smyczy, ale malutki i dużo mniej inwazyjny. Trochę nieśmiało, ale wciąż zaciekawiony do nas podbiegał, a my z oddali słyszeliśmy tylko „Przepraszam!”. I tak zaczęła się bardzo miła rozmowa z islandzkimi spacerowiczami.
I nie chcę tym samym stwiedzać, że Polacy nigdy nie reagują, ale faktycznie rzadziej. 🙂